Dziś wracam do Was z recenzją książki Briana Tracy’ego “Nie tłumacz się, działaj! Odkryj moc samodyscypliny”. Pewnie dla tej części z Was, którzy kiedykolwiek zabłądzili w księgarni lub bibliotece do działu z książkami dotyczącymi rozwoju osobistego, nazwisko autora nie jest obce. Mając na uwadze jednak tych, którzy jeszcze o nim nie słyszeli, naskrobię kilka dodatkowych słów.

Historia “from zero to superhero”

Brian Tracy obecnie to ceniony doradca w zakresie zarządzania, handlowiec, a także autor. Kiedyś - robotnik, który został zmuszony do pracy fizycznej z powodu nieukończonej szkoły średniej. Dokonawszy tak wielkiego awansu społecznego dzieli się swoimi metodami w trakcie warsztatów, wykładów i jako mówca motywacyjny. Jest również autorem kilkudziesięciu książek o samorozwoju m. in. “Zjedz tę żabę”, czy właśnie “Nie tłumacz się, działaj!”.

Książka wpadła mi w oko już dawno, niestety dopiero kilka tygodni temu wpadła mi do koszyka. Szczerze interesuje mnie temat samodyscypliny, bo, co tu dużo ukrywać, często zdarza mi się mieć z nią problemy. Dlatego gdy taki temat wzięła na tapetę osoba, która musiała wykorzystywać samodyscyplinę po wielokroć, bardzo paliłam się, by poznać szczegóły. Wcześniej czytałam już “Zjedz tę żabę” i z tego co pamiętam, nawet mi się podobała. Dlatego zaczęłam z dużym zapałem i chęcią połknięcia książki “na raz”. Niestety w ramach czytania mój entuzjazm stygł, a do przeczytania ostatnich słów musiałam się zmuszać :(

Ale od początku…

“Nie tłumacz się, działaj!” podzielona jest na 3 główne części, odnoszące się do dziedzin życia, w których samodyscyplina może być użyteczna. Tak więc, możemy przeczytać o dyscyplinowaniu siebie w zakresie sukcesu osobistego, finansów i sprzedaży oraz dobrego życia. Teoretycznie, powinniśmy zobaczyć wachlarz różnych spojrzeń na samodyscyplinę. Dodatkowo, każdy z podrozdziałów zakończony jest pytaniami,a właściwie małymi ćwiczeniami, których wykonanie powinno nam pomóc odnieść treści zawarte w danym rozdziale do własnego życia.
I tak, jak pytania uznałam za całkiem użyteczne i sądzę, że pochylenie się nad nimi może wnieść sporo do naszego życia, tak w treści samej książki nie znalazłam dużo pożywienia dla umysłu. Mimo fajnie podzielonego na rozdziały tematu, duża część zawartości to zwykłe lanie wody i przepisywanie w kółko jednej czy dwóch myśli. Szczerze, spodziewałam się czegoś więcej po tym autorze. Dodatkowo książka nakierowana jest wyraźnie do ludzi na etacie i do tego, głównie do sprzedawców.

Na blisko 250 stronach książki znalazłam zaledwie kilka myśli czy sposobów, które uznałam za warte uwagi i wystarczająco szczegółowe, by wcielić je w życie. Nimi właśnie, chcę się z Wami podzielić.

Ciężka praca

W książce Tracy’ego spodobało mi się przede wszystkim to, jak podkreślona została wartość ciężkiej pracy. Autor cytuje Elberta Hubbard’a: “Samodyscyplina to zdolność robienia tego, co trzeba, wtedy kiedy trzeba i bez względu na to czy nam się chce czy nie“. Sukces rodzi się po prostu z dużej ilości porządnej i zaangażowanej pracy. Natomist nauka to środek do tego, by osiągnąć pracę i zarobki marzeń oraz zostać ekspertem w swojej dziedzinie. Dodatkowo powinno się przeznaczać stały procent swoich zarobków na rozwój osobisty.

Naśladuj liderów

Kopiuj sposób w jaki planują dzień, to, jak się ubierają, odżywiają, spędzają czas wolny. Przebywaj z ludźmi, których uważasz za godnych naśladowania. Nie bój się również zadawać im pytań, interesować się tym co oni robią, by osiągnąć sukces. Spędzaj z nimi jak najwięcej czasu, bo “z kim przestajesz, takim się stajesz”.

Bądź odpowiedzialny

To, czy jesteś szczęśliwy w życiu zależy głównie od Ciebie. Oczywiście nie masz wpływu na wszystko, co się w twoim życiu wydarzy, ale masz wpływ na to, jak na te wydarzenia zareagujesz. Liderzy nie mają w nawyku narzekać lub złościć się na coś, na co nie mieli wpływu. Nie obwiniają również innych za swoje niepowodzenia. Dopiero przejęcie odpowiedzialności za swoje życie daje poczucie kontroli, które jest bardzo uwalniające i daje możliwość na realizowanie swoich celów.

“Nie tłumacz się, działaj!” podsunęło mi kilka ważnych myśli. Lecz raczej nie polecałabym czytania tej książki “od deski do deski”. Więc gdyby kiedyś wpadła Ci do ręki, poświęć kilka chwil, by ją przejrzeć, ale raczej nie wrzucaj do koszyka. Dla mnie była przede wszystkim sposobem na przekierowanie uwagi na rzeczy dla mnie ważne i w efekcie również na napisanie tego posta.

A teraz czas na to, żebyście wy podzieli się sposobami na to, by zmotywować się do spełniania swoich marzeń. Co robicie, gdy wasz “bucket list” zajmuje już kilka stron, a “to do” lista rośnie odwrotnie proporcjonalnie do motywacji?

Ania